Chłopcy uwielbiają się mocować, zmagać z kimś, walczyć, łaskotać i, ogólnie rzecz biorąc, popisywać różnymi formami aktywności fizycznej, i to właściwie bez względu na to, ile mają lat. Gdy więc tylko czujemy się na siłach, a warunki na to pozwalają, włączmy się do tej niewinnej zabawy. Wybierzmy bezpieczne miejsce, wyznaczmy konkretny cel – sprawdźmy, czy zdołają położyć nas ?na łopatki” lub wydostać się z ?niedźwiedzich uścisków”.
Takie figle z tatą to nie tylko świetna zabawa – mogą malca wiele nauczyć. Gdy baraszkowanie zaczyna przybierać na sile i robi się niebezpieczne, gdy mały brzdąc zaczyna się rozzuchwalać, można przerwać zabawę, uspokoić malca i rozpocząć zapasy od nowa. W ten sposób uczymy chłopca panować nad siłą swych mięśni i używać ich racjonalnie. Zachowując zawsze dobry nastrój w czasie zabawy, starajmy się pohamować wolę zwycięstwa; od czasu do czasu pozwólmy malcowi wygrać. W ten sposób uzmysłowimy chłopcu, że frajda polega na wspólnym siłowaniu się i dzielnym znoszeniu porażki.
Najważniejszym elementem takich figli z tatą jest budowanie wzajemnej zażyłości i ugruntowywanie w chłopcu ?męskości” (chociaż niektóre dziewczynki, zwłaszcza bardzo małe, także to lubią).
Mój ojciec nie miał zwyczaju mnie przytulać i nie należał do osób chętnie uzewnętrzniających swe uczucia. Podobnie jak wielu mężczyzn z jego pokolenia, był bardzo powściągliwy w prawieniu komplementów. Zawsze jednak lubił baraszkować ze mną, ze swym bratankiem, z moimi kuzynami. Pamiętam, że gdy tylko pojawialiśmy się u kogoś z wizytą, ojca natychmiast zaczynały otaczać tłumy dzieci. Był to wspaniały widok!