Zanzarah
Kolekcjonerstwo przybrało ostatnio nowe oblicze. Wśród klaserów pełnych znaczków, kart telefonicznych czy wafli pod kufel piwa, pojawiły się Pokemony. I to właśnie one zawładnęły sercami dzieci (i portfelami ich rodziców).
Ja w Pokemonach nie widzę nic specjalnego. Wręcz przeciwnie – widzę same wady. Głupowaty serial, który jeszcze pogarsza postrzeganie anime w Polsce, jest jednocześnie skarbem firm, które sprzedają prawa autorskie do owych stworków. Dzieci są atakowane komercyjnym hasłem, które głosi, że trzeba zebrać je wszystkie. I dzieci zbierają… Zaczyna się od jogurtów, a kończy na ogromnych pluszowych dziwactwach. Wszystko musi być oczywiście sygnowane logiem Nintendo. Zazdroszczę pomysłu takim firmom. Właściwie na tym przemyśle nie da się stracić – sprzedając prawa innej firmie (czyli zarabiając), zwiększa się dostępność Pokemonów (a więc i ich popularność). A dzieci już odnajdą półeczki z sympatycznym (?) Pikachu, który (jak nazwa wskazuje) ciągle pika. Pokemania osiągnęła poziom absurdu – niektórzy uważają Pokemony za działo szatana czy innego polityka.
PYK, PUK, PIKA!
Rekordy popularności biją też kolejne gry z ok. dwustoma stworkami w roli głównej. Szczególnie chodliwym towarem są produkty robione z myślą o Game Boy`u. Choć posiadacze konsol też nie mogą narzekać na brak tych świństw, to właśnie posiadacze Przenośnego Chłopczyka mają największe powody do radości (?). W końcu ktoś pomyślał o PC jako o platformie, na którą też można coś zbroić. Na szczęście nie będzie to atak Asha i jego przyjaciół na Bogu ducha winnego PC, tylko gra o kryptonimie Zanzarah.
ZANZA… WHAT????
„Jej osiemnaste urodziny znów zakończyły się katastrofą. Po raz kolejny pokłóciła się z rodzicami i jeszcze raz zamknęła się w pokoju. Włożyła głowę pod poduszkę i nagle… znalazła się w świecie Zanzarah.” Przepraszam bardzo, ale kto takie pierdoły powymyślał? Moja świnka morska napisałaby to lepiej (gdyby jeszcze żyła). Cóż, może po prostu twórcy chcieli zamienić słynne hasło Interplay „By gamers for gamers” na „By kids for kids”? Nie wiem, ale fabuła była napisana chyba na krótkiej przerwie w szkole albo podczas wizyty w WC. Brnąc w ten absurd – Zanzarah ma być krainą elfów, krasnoludów, goblinów, absolutnie bez blokad drogowych czy WieśMac-ów. Ale sielskie życie – jak zwykle – musi popsuć przepowiednia, według której nad całą krainą zapanuje zło, lud pójdzie na barykady itd. Cóż, jest nadzieja, bo oto pojawia się, tadaaaaam! diewczionka, która trafiła tam zupełnie przypadkowo (zapewne po włożeniu części ciała na pięć liter pod poduszkę). LOL. Postanawiam dać pierwszą i jedyną Nagrodę Za Najbardziej Liniową i Beznadziejną Fabułę grze Zanzarah! Rok się kończy, a nie sądzę, żeby ktoś jeszcze wymyślił coś podobnie beznadziejnego. Do pisania takich bzdur trzeba mieć chyba…talent!
Owa dziewoja ma latać jak głupia po świecie Zanzarah i zbierać stworki. Stworki będą zdobywały w walkach doświadczenie, a heroinka – rosła w siłę. W końcu, gdy uzbiera je wszystkie (kolejna aluzja do Pokemonów), będzie gotowa stanąć do walki ze złymi wróżkami. Beznadzieja.
Grafika jest niezła. Najbardziej przypomina mi Hitman: Codename 47. Ale nie należy zapominać, iż Hitman był nieprzeciętnym tytułem. Głównie przez skomplikowane plany działania, realizm i mnogość opcji. A gdzie tam Zanzarah do takiego hitu! Inventory jest proste i jasne (administracja potworkami), w grze prawie brak interakcji, pozostaje tylko chodzić i zbierać stworki… Wieje nudą. A! Byłbym zapomniał – są jeszcze walki stworków. Trzeba dziada utrzymać w powietrzu i od czasu do czasu celnie strzelić w przeciwnika.
ŚMIERĆ WAM!
Ja będę trzymał się od gry z daleka. A zresztą i tak pewnie nikt nie wyda tego programu w kraju nadwiślańskim, więc bez obaw. Pokemony i Digimony zawojowały świat, a Zanzarah chce stworzyć swój własny. Tylko ciekawe, kto w tym zmyślonym w pięć minut świecie zapłaci za kopię gry…