Zorro
Zamaskowany maską zamaskowaniec w masce maskuje się maską, by go nie poznali. A do tego jeszcze biega ze szpadą po dziecińcu i wycina na koszmarnie drogich elewacjach stojących tam zabytków wielgachną literę Z. Znacie tą bajkę? Jasne! To Zorro, człowiek nietoperz XIX wieku.
Tak naprawdę facet ten przyszedł na świat w 1919 roku, a spłodził go jakiś podrzędny skryba. Jednak wskutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności zesłano go do wioski, w której mieszkali ludzie bardzo nieodpowiedzialni. Niemal od początku wmawiali mu oni, że jest rok 1802, a potem 1803, a potem 1804. Co więcej, twierdzili, iż o imieniu Zorro chłopak może zapomnieć. Kazali mu zacząć przyzwyczajać się do ksywki Don Diego (vel Maradonna z krainy Deszczowców), i znów powtarzali, że jest rok 1805, rok 1806, wreszcie 1807. Nic dziwnego, że wskutek tej okrutnej zmienności czasu biedaczysko ześwirował i stał się cenioną atrakcją turystyczną wioski. Biegał bowiem jak oszalały od chaty do chaty, czasem skradał się na paluszkach, czasem tupał jakby go do wojska brali, a jak już coś mu się rypsnęło, wrzeszczał w niebogłosy „Karramba!”. Sprowadzony z Meksyku w Meksyku lekarz dość szybko, a zarazem precyzyjnie, określił przyczyny choroby małego Don Diega. Następnie pomyślał, podumał i zastosował terapię szokową. Otóż uszył on chłopakowi ze starego kapelusza i perwersyjnie czarnego prześcieradła (mówiłem już, że doktor zwał się Freud?) stój nietoperza. Co prawda nie był to zbyt rewelacyjny wyrób; bardziej niż fruwającą mysz przypominał ubiór francuskiego żigolaka, ale Don Diegu się spodobał. Od tej pory wioska zetknęła się z nową odmianą choroby psychicznej imć Pośmiewiska. Chłopaczyna znów myślał, że jest Zorrem. Na dodatek wyciął z zdezelowanego klozetu szpadę, zalepił oczy dziurawą chustką, i zaczął smarować po wszystkim te swoje głupie Z, gustując zwłaszcza w spódnicach lokalnych pannic. Freuda zlinczowano…
Przyszedł rok 1822 i firma Cryo postanowiła zrobić grę komputerową odwzorowującą jego przygody. Oczywiście marketing tej firmy, reprezentowany przez niejakiego Nicolasa Swiatka, opracował na potrzeby programu fantastyczną otoczkę. Wynikało z niej, że Don Diego nie jest w ciemię bity, a o chorobie umysłowej nawet nie słyszał! Podobnie zresztą jak i jego ojciec, Don Alejandro. A po co ojciec, skoro powszechnie wiadomo, że Zorro urodził się przez pączkowanie? Ano po to, by ktoś mógł rozpoznać w De La Hoyi, nowym szefie policji stanu Kalifornia, bandytę wojennego, znanego szerzej jako Rzeźnik Saragossy. Facet podobno nie żył od kilku lat, a tu proszę – objawił się cały i zdrowy, i to jeszcze na poważnym stanowisku. Jakim cudem ów zdeprawowany oprych przeżył swą śmierć? Jak do tego doszło, że został szefem policji? Co robi w Kalifornii? I kim jest ta prześliczna dziewoja, która tak pięknie mruga oczętami do napalonego Don Diego, podczas gdy ten nie pozostaje jej dłużny i radośnie odmruguje? Cóż, o tym wszystkim dowiemy się właśnie z gry Zorro, przygotowywanej dla Cryo przez grupę In Utero.
Będzie to trójwymiarowa przygodówko-zręcznościówko-skradanka nawiązująca stylem do znanej na zachodzie serii komiksów o przygodach Zorro oraz przebojowego serialu telewizyjnego. Oznacza to utrzymanie charakterystycznego klimatu, łączącego wielką przygodę spod znaku płaszcza i szpady z elementami komediowymi, reprezentowanymi w serialu przez niejakiego Garcię. Jednocześnie Zorro pozostanie – podobnie jak Batman – rycerzem nocy. W mrocznych uliczkach miasteczka łatwiej mu będzie niespodziewanie zniknąć, gdyż na niebie przyświeca jedynie blady księżyc, a gwiazdy mrugają ile sił w… nogach? Nieważne. Grunt, że przekłada się to na konwencje gry. Miłośnicy głupawych zręcznościowych rozwalanek nie znajdą tu wiele dla siebie. Zorro bazować będzie na umiejętności pozostawania niezauważonym, krycia się w cieniu, skradania się za śledzonymi postaciami. Elementy przygodówkowe sprowadzać się też mają do zwiedzania lokacji, poszukiwania określonych przedmiotów, podglądania zachowań innych ludzi, a także rozwiązywania zagadek. Zręczności wymagać mają przede wszystkim pojedynki na szpady. Bo czyż mogłoby ich zabraknąć w tej grze? Oczywiście, że nie! Siłą programu ma być też grafika. Pracownicy Cryo biedzą się nad nią od stycznia i obiecują, że pełen trójwymiar, jaki pojawi się na monitorach pecetowców (a także na telewizorach właścicieli Playstation 2), będzie naprawdę przyzwoity i nie zawiedzie miłośników Devil Inside czy Hellboya. Miejmy nadzieję, że nie zawiedzie również miłośników Severance: Blade Of Darkness, aktualnego lidera w kategorii TPP.
Podsumowując: głównymi zaletami Zorro ma być zawiła, pełna pojedynków, dramatycznych zwrotów akcji i romantycznych westchnień fabuła nawiązująca do przygód młodszego brata Batmana, ciekawe zagadki logiczne, stopniowany poziom trudności oraz aż osiem misji dziejących się w egzotycznych klimatach nie tak do końca dzikiego zachodu. Całość pojawi się w sklepach późną jesienią. Wtedy też przekonamy się, co siła marketingu Cryo jest w stanie wyciągnąć z wioskowego głupka, który w tej chwili biedzi się, jak powinno się mówić – dwóch Zorrów czy dwa Zorra?