Przed stu pięćdziesięciu laty styl życia chłopców i mężczyzn był zupełnie inny niż dzisiaj. Większość mężczyzn zaangażowana była w prace związane z rolnictwem lub rzemiosłem, a ich bazą był dom. Tak więc mali mężczyźni wzrastali, obcując na co dzień z ojcem i męską częścią wiejskiej lub miejskiej społeczności – z wujami, kuzynami, dziadkami itd. Wszyscy ci krewni zazwyczaj żywo interesowali się rozwojem malca i żyli z nim w przyjaźni. Gdy nadeszła era rewolucji przemysłowej, ludzie zaczęli masowo emigrować ze wsi do miast, by tam szukać zatrudnienia. Obowiązek wychowywania synów spadł na matki, gdyż ojcowie przez sześć dni w tygodniu spędzali w pracy długie godziny. ?Poczekaj, aż ojciec wróci z pracy” – stało się najbardziej pospolitą groźbą.
Pozbawiona stabilnej struktury społeczność wiejska zaczęła przeżywać kryzys rodziny. Sto lat temu przeciętna rodzina liczyła sześcioro, siedmioro dzieci (któż dziś chciałby mieć tak liczne potomstwo?). Ale zmniejszenie stanu osobowego to nie jedyna zmiana, jaka dotknęła rodzinę w dobie rozwoju przemysłu. Rodziny zaczęły się rozpadać, mężczyźni porzucali żony lub w ogóle nie wchodzili w związki małżeńskie. W krótkim czasie znacznie wzrosła liczba matek samotnie wychowujących dzieci. Zjawisko to utrzymało się do dziś. W ciągu pierwszego roku po rozwodzie jedna trzecia ojców praktycznie znika z życia swoich dzieci.
Ojciec, mimo iż stanowi część rodziny, może być oczywiście nieobecny uczuciowo. Spora część mężczyzn wychodzi do pracy wczesnym rankiem i wraca do domu późno i w nie najlepszym nastroju. Małe dzieci mogą więc przez cały tydzień nie oglądać swych tatusiów, którzy wychodzą z domu, gdy maluchy jeszcze śpią, i pojawiają się w nim, gdy już śpią. Mężczyzna, który świadomie nie podejmuje pracy zawodowej, ma oczywiście większe szanse na bycie dobrym ojcem niż ten zaabsorbowany karierą zawodową.
Małe dziewczynki także potrafią cierpieć z powodu braku towarzystwa ojca, ale dla chłopców jest to prawdziwa klęska. Bez względu na to, czy objawiają to przez agresję, czy też stają się maminsynkami, pozbawieni wzorca do naśladowania nie uczą się, jak być mężczyzną. Niektórzy psychologowie twierdzą, że aby zrozumieć ?ideę męskości”, chłopcy powinni spędzać ze swymi ojcami nawet do kilku godzin dziennie. Jeśli nauczycielem chłopca jest osoba płci żeńskiej, jeśli najczęściej przebywa on w towarzystwie mamy lub babci, jeśli jedyne osoby obce, z jakimi się styka, to przyjaciółki matki, malec nie wykształci w sobie męskich cech charakteru.
Brak męskiego towarzystwa w życiu małych chłopców jest dziś poważnym problemem społecznym.